środa, 28 listopada 2012

100 lat za murzynami

 znaczy się w czarnej artystycznej głębi głębokiej. jak tak sobie oglądam czasem inne decoupage'owe blogi to naprawdę tak się czuję. czuję że moje wizje artystyczne są słabe dość, dziewczyny robią taaaaaakie cuda że głowa mała...ale cóż, może kiedyś im dorównam...tymczasem świecznikowa świąteczna produkcja powoli rusza, zobaczymy co z tego wyniknie ...
a do murzynów nic nie mam, ale tak się właśnie mówi...











czwartek, 22 listopada 2012

słoiki

tym razem na specjalne zamówienie. przeznaczone będą na jedzonko dla kotów i mają się wkomponować w brązowo pomarańczowe wnętrze afrykańskie, stąd afrykańskie zwierzaki. natomiast słoneczniki po prostu spodobały się koleżance, osobiście mnie się bardziej podobają. jak to zawsze ze zdjęciami bywa to niestety nie oddają one uroku słoików jaki owe słoiki mają na żywo ;) 






Wazon z bluszczem nadal czeka na swego właściciela, póki co trzymam w nim suche badyle do szkoły.

środa, 21 listopada 2012

świąteczne porządki

jak na razie tylko w laptopie ale od czegoś trzeba zacząć ;p odnalazło się mnóstwo zapomnianych piosenek i dość sporo ciekawych zdjęć, aż się łezka w oku kręci...




całkiem przy okazji przypomniało mi się że nie umieściłam ostatnich moich prac. swoją drogą, ciężko idzie ta sprzedaż, może bliżej świąt się ruszy...







Książkę o której pisałam tutaj przeczytałam. mam głęboką nadzieję że wkrótce ukaże się kolejna jej część, na co wskazywałoby zakończenie ;)




poniedziałek, 19 listopada 2012

BYWA ŻE MECH ŚPIEWA

Ahhh jak mi Włóczykij dogodził. Książką o znakomitym tytule i jeszcze znakomitszej treści, rzecz jasna. A jak się zaczytałam, ahhh i chyba długo na ziemię nie zejdę, a na pewno nie nastąpi to dzisiejszego wieczoru. Połknęłam jej połowę, na raz, resztę połknę zaraz, po tym poście, gdyż czuję pilną potrzebę naskrobania paru zdań odnośnie minionych zdarzeń ;) 

Weekend był bardzo intensywny. Poczuła to dopiero dziś rano moja wątroba, co znaczy że będę żyć. Włóczykij też będzie żyć ;) wczorajszy bydgoski koncert Closterkellera, mój drugi zresztą koncert tego zespołu, całkiem do udanych należy. No pomijając już fakt zbyt głośnego "nagłośnienia" - na tyle za głośnego że mój super aparat fotograficzny nie był w stanie się ustabilizować i wszystkie fotografie wyszły źle, tzn. nie wyszły wcale. Bo przecież nie z powodu % xD także tego, galerii zdjęć nie będzie.
A spacery listopadowe nie są takie złe jak się spaceruje z Kimś ;)

środa, 14 listopada 2012

brrrrrrrrrrrrr

nie lubię listopada. szaro, zimno, nawet nie chce się z domu wychodzić, ba, nawet z łóżka nie chce się wychodzić. gorąca czekolada też nie daje rady...a to dopiero połowa miesiąca. artystycznie utknęłam, z szukaniem pracy tez utknęłam, z pracami kontrolnymi do szkoły to już w ogóle jestem w czarnej d*** ...byle do weekendu - pocieszają mnie tylko zbliżające się wieeeeelkimi krokami odwiedziny Włóczykija ;)

środa, 7 listopada 2012

2500

czy to dużo czy to mało? ciężko mi to oceniać ;) ale cieszy mnie fakt coraz częstszego odwiedzania Mohakowego bloga za co dziękuję ;*

niedziela, 4 listopada 2012

artystyczne spełnienie part 2

zrobiło się dziś wiosennie. słonko przepięknie świeci zupełnie nie listopadowo a w szkole "dzieci" robiły kosze z kwiatami, słodyczami, warzywami i z tym co było pod ręką.





powyższe kosze spod Mohakowej ręki nie bez przyczyny sfotografowane zostały dopiero w domu - bo jakby wyglądało rozczulanie się nad własną robotą i fotografowanie jej przy wszystkich ;p
 natomiast kosze poniższe to już bardzo radosna twórczość koleżanek z klasy, cóż, ile rąk tyle pomysłów ;)










piątek, 2 listopada 2012

coraz bliżej święta

choć w tv nie namierzyłam jeszcze TEJ reklamy coca coli ale Gwiazdka już tuż tuż. znaczy się w sklepach już bardzo blisko. no i trochę też na mym biurku -  dzwoneczki, świeczniki, bombki, zamówienia na prezenty świąteczne i pełno wszędzie brokatu ;) na szczęście trochę lata i jesieni także widać ;) szkoda tylko że handel rękodziełem jest taki trudny, za darmo wszyscy by brali a za złotówki to już nie bardzo...






















po wielu próbach w kuchni w końcu udało mi się ciasto dyniowe :) znaczy się wyszło leciutkie, mięciutkie i bez zakalca ;) mniam i już go prawie nie ma ;)