sobota, 28 kwietnia 2012

valami más...

 ciąg dalszy ostatniego artystycznego wpisu , olśnienie nastąpiło całkiem niedawno, akcja dość szybka,  lakier jeszcze nie zdążył wyschnąć a serwetki leżały prawie rok bo pomysłu nie było, ale chyba dobrze że grzecznie czekały bo słoik jak i stara puszka po cukieraskach wyglądają dość zgrabnie w nowych wdziankach.






nocnym pociągiem aż do końca świata...

czy jest w ogóle sens tego wszystkiego? jaka jest pewność że, to co się robi sprawi, że będzie się szczęśliwym i czy to szczęście będzie już na zawsze? czy warto szukać kogoś z kim będzie można dzielić to szczęście? a co jeśli ten ktoś jest, ale z niesprawiedliwości losu nie można szczęścia z nim dzielić i się okazuje że TO wszystko nie ma najmniejszego sensu?  bo niby co z tego że się bardzo chce skoro nie można?

 lecz czasem dziwny głos przed siebie każe biec ...przed siebie ciągle biec aż do utraty tchu...

wtorek, 24 kwietnia 2012

ooo! weno twórcza!


czasem jest tak że zamówiona przez internet serwetka nie wygląda tak ładnie "na żywo" jak wyglądała na zdjęciu. tudzież nie ma się pomysłu co z nią można zrobić i musi swoje "pół roku" odczekać. Wtem przychodzi nagły atak weny twórczej i powstaje np. taki śliczny słoik lub karton na szpargały lub też inne cudo...


A TU ciąg dalszy nagłego ataku weny ;)

sobota, 21 kwietnia 2012

I NAGLE SKOŃCZY SIĘ...

...TO WSZYSTKO W CO WIERZYSZ, CO KOCHASZ ZASYPIE ŚNIEG.
DZIKI UNIESIE CIĘ WIATR, UPUŚCI CIĘ NAGLE, UDERZYSZ, UFAŁEŚ MU TAK...




gdy wokalista ulubionej kapeli postanawia ot tak odejść, a kapela postanawia grać nadal z nowym wokalistą, to już chyba nic nie będzie takie samo

czwartek, 19 kwietnia 2012

nieco artystycznie

minęło w końcu to ustawowe pół roku, przez które wiele rzeczy musi swoje odleżeć w kolejce. Przyszła i pora na słoiczki na zioła, które stały sobie takie smutne i szare w kuchni. Owszem, były używane, ale teraz dopiero nabrały odpowiednich barw ;) ciekawe tylko jak długo będą czekały na specjalną półeczkę w kuchni by były odpowiednio wyeksponowane, bo na parapecie kuchennym miejsca już brak ... 


 





niedziela, 15 kwietnia 2012

25 lat minęło jak jeden dzień...


ÄÄÄÄÄ !!!!
Jestem stara. nadal bez męża i dzieci kroczę sobie ochoczo przez świat. Śpiewam sobie, tańczę sobie, piję sobie. 
I wszystko sama sobie. Kości mnie bolą, nadnercze przypominające o swojej obecności podczas degustacji % zaczyna coraz częściej wołać pomocy. Siwe włosy zaczynają pojawiać się na skroni. Ulubione piosenki są już baaaardzo stare, tzn. wszystko co ulubione się zestarzało...
WIEK BALKONIKOWY ZBLIŻA SIĘ WIELKIMI KROKAMI

Jeszcze wczoraj obiecałam sobie, że będą postanowienia na to nowe ćwierćwiecze, ale chyba przełożę ich spisywanie na kiedy indziej. Przecież nie mogę założyć że w najbliższym czasie ten mój książę znajdzie w końcu swego białego rumaka i zgodzę się na to by mnie porwał na koniec świata. Założyć mogę jedynie ciepłe gacie by mnie na starość nie łupało w krzyżu, bo już powoli zaczynam doświadczać skrzypienia kości...
no także tego,  postanowień nie będzie ;)