"są bilety. kupujemy?" zapytał. "kupujemy." a potem było już tylko lepiej. Urlopu trzeba więcej niż się go ma. Załatwione. Potrzebne 3 wizy, uhuh, wizy zasadniczo trudne do zdobycia, ot tak nie pozwalają turystom zostawiać kasy we własnym kraju, dziwne, co nie? Ale bez większych problemów wizy załatwione. Busy kupione. Plecaki spakowane. uhuhuh, gotowi na podbój Persji :)
Ale zanim ta dzika Persja, odwiedziliśmy równie dziki wschodni kraj, gdzie nadal czuć sowieckie powietrze i widać sowiecki kunszt budowniczy, a na turystę patrzy się dość podejrzanie, o ile trafi się na jakiegoś ciekawskiego mieszkańca. Mińsk ma bowiem tyle samo mieszkańców, co nasza stolica, ale wśród ogromnych budynków, ogromnych czystych placów i kilkupasmowych czystych ulic, ludzi na ulicach brak, aut na ulicach brak, wszyscy tłoczą się w metrze, swoją drogą chyba w najtańszym metrze, z jakim miałam do tej pory do czynienia, w metrze, gdzie biletami są różowe plastikowe żetony :) spacer od "zabytku do zabytku" trwa wieki, a przed każdym wartym zobaczenia budynkiem czuje się strach przy robieniu zdjęć, nigdy nie wiadomo czy można, czy nie, czy zza rogu nie wyskoczy stróż prawa i nie będzie chciał wylegitymować lub skonfiskować kartę pamięci, w najlepszym wypadku. Zwykle w przypadku takich krótkich 2dniowych wycieczek trzeba dość okroić plan, i zwykle kilka miejsc trzeba ominąć, by móc w przyszłości wrócić i je zobaczyć, ale czy Mińsk zrobił na mnie takie wielkie wrażenie, że chcę wrócić i zobaczyć resztę, chyba niekoniecznie, cena wizy turystycznej skutecznie odstrasza, ale może, przy kolejnym tanim locie, o Mińsk "zahaczę", ale żeby specjalnie, to nie :P
MIŃSK. BRAMA MIASTA |
MIŃSK. OBECNA SIEDZIBA PARLAMENTU, A LENIN WIECZNIE ŻYWY. |
Mińsk - Teheran, z przesiadką w Baku. Brzmiało groźnie. Wiza do Azerbejdżanu, uuu, piszą, że nie da rady, że zależy od humoru pani za okienkiem, że loteria, że procedury. a owszem, ale wystarczy po prostu solidnie przygotować komplet dokumentów i witaj kraju ognia ;) Zwiedzanie Baku zostawiliśmy jednak na drogę powrotną, i chyba dobrze, bo mimo, że lotnisko stosunkowo niedaleko od centrum miasta to w niecałe 6 godzin przesiadki misja to dość karkołomna. A lotnisko okazało się całkiem egzotico ;)
NA LOTNISKU W BAKU TAKIE CUDA. A TO DOPIERO PRZEDSMAK TEGO CO W MIEŚCIE :) |
Kolejnym dość karkołomnym posunięciem okazało się zaplanowanie na ten cały Iran tylko 10 dni. Zdecydowanie za mało o co najmniej 2x10 kolejnych dni, dlatego też wakacje okazały się wakacjami w drodze, i udało się w zasadzie tylko 3 konkretne miasta i ich okolice najbliższe odwiedzić, też niestety nie wyciskając z nich "wszystkich soków", oprócz soków z granatów albo soku z arbuza, tudzież soku ze świeżych daktyli rwanych prosto z palmy xD Nie będę się tu rozpisywać, jaki ten zły Iran jest, oprócz tego, że Persowie to nie Arabowie itd itd. a wiele osób niestety nie rozróżnia tej dość zasadniczej kwestii :P a Iran nie jest zły. Jest fantastyczny, chociaż wszechobecne zainteresowanie białym człowiekiem, a zwłaszcza całkiem białą dziewuchą, staje się męczące, to i tak buzia mi się sama uśmiechała gdy kolejny raz słyszałam "welcome" czy "heloł" ze swoistym perskim akcentem.
GDZIEŚ W DRODZE |
Teheran
12 milionów mieszkańców. Wolę nie liczyć ilości aut, motocykli, mieszkańców na ulicach, a w metrze, uuuu, no ciężko, plus 40 stopni na termometrze, szał, plus ubranie od czubka głowy po czubki palców (można nosić sandały, owszem, ale jako że opalenie nosa szkodliwe dla dalszej podróży nie jest, to już opalenie stóp na raka i niemożność chodzenia jest dość sporym ryzykiem...) Przejście przez minimum 4 pasmową jezdnię, graniczy z cudem, nawet jak się "opanuje" styl poruszania się aut, to zawsze trzeba mieć na uwadze, że jak chcą jeżdżą jeszcze motory, a raczej coś na podobieństwo naszych "komarków", z 3-4 osobami na pokładzie, zdarza się, że dziecko trzyma kierownicę, bo ojciec trzyma jakiś pakunek, serio. i nie wiadomo skąd akurat taki motor nadjedzie. plus miejskie autobusy zatrzymujące się na środku skrzyżowań bo tam akurat ktoś wysiada, plus wszyscy trąbią, krzyczą, wymachują rękoma. Plus niewiele "zabytków" jednak, a te najważniejsze można dość szybko "obskoczyć", nawet biorąc pod uwagę tempo znacznie spowolnione jednak palącym słońcem. Wszystko to skłania do jak najszybszego opuszczenia stolicy i udania się gdziekolwiek indziej, byle daleko...TEHERAN. WIDOK Z MILAD TOWER. TARAS WIDOKOWY NA 283 METRZE,12 PIĘTRO, NA TEJ SAMEJ WYSOKOŚCI, CO TARAS NA WIEŻY EIFFLA. ALE STĄD WIDOK ROBI ZNACZNIE LEPSZE WRAŻENIE.. |
MILAD TOWER. WIDOK Z 2 PIĘTRA. MIMO, ŻE TO TYPOWA KOMERCYJNA MIEJSCÓWKA. GALERIA HANDLOWA, WIECZORNE MIEJSCE SPOTKAŃ, PLAC ZABAW DLA DZIECI, RESTAURACJE, PAMIĄTKI, TO MOŻNA TU UTKNĄĆ NA CAŁY DZIEŃ I SIĘ NIE ZNUDZIĆ... |
Po jakotakiej "aklimatyzacji " wsiedliśmy w nocny VIP bus i pojechaliśmy czym prędzej na południe, 1000 kilometrów na raz, a co :)
Kerman.
Tak ma się Kerman do Teheranu, jak Bydgoszcz po zmroku do Warszawy w szczycie komunikacyjnym (ok ok, z przymrużeniem oka oczywiście). Kerman to niebezpieczne miasto pakistańskich przemytników (do granicy z Pakistanem jakieś 400 km), ale czy jakoś szczególnie niebezpieczne to niewiem, żadnych podejrzanych typów nie spotkaliśmy, oprócz całej masy żebraków niestety... Całkiem ciekawa biblioteka, muzeum wojny Iranu z Irakiem (wystawa wewnątrz taka sobie, nie urzekają mnie jakoś fotografie ofiar wojennych, tudzież spalonych wsi, na zewnątrz natomiast auta "bojowe" od czołgów na dżipach z wyrzutniami kończąc, pole minowe, okopy po których można swobodnie chodzić, no jak babie się podobało, to chyba dobra rekomendacja).
MUZEUM WOJNY. OKOPY, ZASIEKI, ZNISZCZONE FLAGI. |
Miasto samo w sobie niewiele oferuje do zwiedzania, no pewnie oferuje sporo, ale ograniczony czas niestety wziął górę... Ale za to naokoło, całkiem sporo miejsc wartych czasu, no ale niestety nie zawsze cena jest adekwatna do "jakości" zwiedzanego akurat miejsca, a i cena dla obcokrajowca jest kilkukrotnie wyższa niestety...
Bam
Cały dzień w osobistej taksówce, z zapaleniem zatok na dowiedzenia, bo jedyną klimatyzacją w aucie były otwarte okna. A objazdówkę to tylko niestety taksówką...
Starożytna twierdza w Bam, zniszczona w 2003 roku przez trzęsienie ziemi, do tej pory jest ciągle odbudowywana, idzie to bardzo powoli, ale nie ma się co dziwić, ogrom zniszczeń jest niewiarygodny a i warunki do pracy "niezbyt" przyjazne. Twierdza wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO i udostępniona turystom, i mimo, że nadal naprawdę bardzo zniszczona robi ogromne wrażenie.
BAM, RUINY CYTADELI |
BAM. GDZIENIEGDZIE POROZSTAWIANE SĄ FOTOGRAFIE POKAZUJĄCE POSTĘP PRAC, CZĘSTO WIDAĆ, ŻE TRZEBA BYŁO ZBUDOWAĆ "COŚ Z NICZEGO" |
Niekończąca się wyprawa taksówką w ponad 40-stopniowym upale w środku dnia to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej, ale najgorszego jeszcze nie byłam chyba świadoma. Głównym celem tego dnia był zachód słońca na pustyni Kaluts, po drodze zobaczyliśmy jeszcze jakiś zamek, jakieś niby fantastyczne ogrody (kaskadowe fontanny i na tym się kończyła cała ich fantastyczność, a cena no szaleńcza, i chyba to było jedyne miejsce, gdzie żałowaliśmy wejścia...), kolorowe góry, których w zasadzie nie było widać bo dojechaliśmy w nie gdy akurat słońce za nimi zachodziło... ale wracając do "najgorszego", żeby wjechać na pustynię, musieliśmy przejechać przez tą pustynię autem, wprawdzie zbliżał się już wieczór, słońce chowało się za wzniesieniami, ale gorące powietrze wcale nie dawało za wygraną i wlewało się okrutnie do auta, ja osobiście czułam, jakbym przez cały dzień stała twarzą do rozpalonego na maksa ogniska, nie mogąc uciec. Ale skoro moja pierwsza w życiu pustynia jest tą najgorętszą (71 stopni sic!), to już nigdy, ale to przenigdy nie będę marudzić że mi gorąco xD
TUŻ PO ZACHODZIE SŁOŃCA. UPAŁ NIE TYLKO NA BUTY ŹLE DZIAŁAŁ, NA APARAT NIESTETY TAKŻE ;( |
Jazd.
Jeśli wrócę kiedyś do Iranu, to na pewno nie ominę Jazdu. Może dlatego, że trafiliśmy do hotelu w najstarszej dzielnicy, może dlatego, że jakaś taka aura tajemnicza, może dlatego, że za chwilę był samolot powrotny, a może dlatego, że jedliśmy w takich okolicznościach przyrody:
A może po prostu dlatego, że to jedno z najstarszych miast na świecie, miasto na środku pustyni, nie dotknięte wojnami, bo po co je podbijać, skoro takie niedostępne?...ale najpiękniejsze, zgubić się w labiryncie uliczek starówki to czysta przyjemność, a jak się znajdzie drzwi z dwoma kołatkami (nawet tu podział według płci, kołatka dla mężczyzn i kołatka dla kobiet, mężczyzna otwiera drzwi mężczyźnie, kobieta kobiecie, tak w uproszczeniu), to prawdziwa duma :) i wierzcie lub nie, "grzybowa od romana" nigdzie mi tak wybornie nie smakowała, jak na dachu hotelu, skąd mieliśmy widok na całe stare miasto :)
MECZET AMIR CHOKHMAQ. PO PRAWEJ TAKIJE- DREWNIANY LISTEK SŁUŻĄCY DO WYSTAWIANIA PRZEDSTAWIEŃ PASYJNYCH. |
PLAC PRZED MECZETEM. WIEŻE W GŁĘBI, BADGIRY, TO NIC INNEGO, JAK TUTEJSZA KLIMATYZACJA. |
SŁODYCZE, SŁODYCZE EVERYWHERE ^^ |
Skoro tak bardzo "tęskniliśmy" za podróżowaniem po Iranie prywatną taksówką, wynajęliśmy kolejną i odwiedziliśmy naprawdę całkiem niedostępną, i dość komercyjną na zewnątrz świątynię Chak Chak.
CHAK CHAK, ŚWIĘTE MIEJSCE WYZNAWCÓW ZOROASTRIANIZMU. |
PŁONIE TU WIECZNY OGIEŃ I ZE SKALNEGO SUFITU KAPIE WODA KAP KAP (CHAK CHAK). I TO TYLE ;P |
W ostatnim rzucie oka na Teheran, udaliśmy się do Muzeum Klejnotów, ooooo, jakie piękne, oooo, jakie błyszczące, oooo, i Pawi Tron, i największy różowy diament Darya-i-noor (182 karaty), oooo, tyle złota, oooo, tyle szmaragdów, oooo, złoty globus z rubinami i szmaragdami <3 oooo, zakaz robienia zdjęć :(
TEHERAN, TAKIE TAK MAŁO RUCHLIWE SKRZYŻOWANKO :P |
BAZAR. NICZYM SIĘ NIE RÓŻNI OD NASZYCH POLSKICH BAZARÓW. POMIJAJĄC JEGO WIELKOŚĆ, TŁOK, OBŁADOWANYCH WÓZKÓW TRAGARZY... |
I jako, że lubimy dość "awangardowe" miejsca zwiedzać, nie mogliśmy ominąć byłej ambasady USA. Gdy w 1979 roku upadł reżim szacha, a ten uciekł do USA, w ambasadzie tej przez ponad 400 dni więzieni byli amerykańscy dyplomaci. Do tej pory budynek nazywany jest gniazdem szpiegowskim, a mury zdobią antyamerykańskie malowidła.
TEHERAN. GRAFITTI NA MURACH BYŁEJ AMBASADY USA... |
Wspominałam już o Baku, co nie? Mówiłam, że lotnisko w środku egzotico, na zewnątrz także egzotico :)
TAKI SZKLANY TORCIK NA LOTNISKU W BAKU |
Skoro Azerbejdżan to kraina ognia, nie mogliśmy ominąć wiecznie płonących skał niedaleko Baku. No ok, nie płoną wiecznie, bo od jakichś 50 lat, ale dopóki nie wypali się gaz ziemny, to będą płonęły, i naprawdę czuć wokół nich gaz ziemny...
YANAR DAG. |
Gdybym miała pokazać wszystkie dziwne budowle w Baku, nie starczyło by tu miejsca. Mimo, że wizja architektów jest dość specyficzna, a stare bardzo dobrze miesza się z nowym, całkiem interesujące to miejsce. Mury obronne, a przed nimi wyjście z metra wyglądające niczym szklane piramidy z placu przez Luwrem, dodatkowo w nocy oświetlone diodowym niebieskim światłem (nie polecam metra w porannym szczycie, na stacje podjeżdża skład za składem, a ludzie "upychani" są do wagonów przez służby metra i policję). Wielka "rzymska" fontanna, wraz z amfiteatrem, a za nią między drzewami wystają Flame Towers z fantastycznymi iluminacjami, a to wszystkie trzy płoną, a to jakiś człowiek macha wielką azerską flagą, a to po ścianach ku niebu lecą panienki z parasolkami, można siedzieć na murze i tak podziwiać je godzinami, przy okazji podziwiając niewiarygodną czystość ciągle zamiatanych ulic i chodników, i niewiarygodną ilość nowych aut, nowych limuzyn a nie aut.
FLAME TOWERS. WIEŻA TELEWIZYJNA. I MORZE KASPIJSKIE. |
WEJŚCIE DO METRA |
Skoro zwiedzanie miast szybko się nudzi, to znów ruszyliśmy w okolice, tym razem nie taksówką, bo to się w Azerbejdżanie strasznie nie opłaca, ale maszrutką, co też nie małym przeżyciem jest. Miejscowi wiedzą, gdzie busiki się zatrzymują, i wskakują, stukają w okno lub w dach gdy chcą wyskoczyć, czasami stukają w drzwi, ale te często są po prostu otwarte podczas jazdy, dobrze, że chociaż jest czego się trzymać w środku, plus jest taki, że kosztuje to naprawdę niewiele pieniążków...
Czas na to, co tygryski lubią najbardziej. Wulkany błotne w Gobustanie. Nie mają co prawda nic wspólnego z wulkanami lawowymi, ich aktywność wynika z erupcji gazu ziemnego, który unosząc się spotyka wody podziemne, ich mieszanina porywa piasek, ił albo muł, i robią "bul bul bul", nieustannie :) miód na moje geograficzne serce, bowiem to tu znajduje się większość wulkanów błotnych świata, a księżycowy, nadal dziewiczy i mało dostępny krajobraz sprawia, że miejsce to jest nie lada atrakcją w tym strasznie skomercjalizowanym świecie, i nawet brak jakiejkolwiek infrastruktury turystycznej nie jest problemem :) Gdyby te wulkany znajdowały się gdzieś w środkowej Europie, sądzę, że już dawno droga dojazdowa byłaby asfaltowa, a nie szutrowa, a same wulkany otoczone by były barierkami, by ich nie poniszczyć, a naokoło pełno byłoby sklepików z pamiątkami, a tak można nawet łapkę włożyć w krater i ubabrać się w błotku ;)
WULKAN BŁOTNY. |
TUŻ PRZED "ERUPCJĄ" |
SKALNE RYSUNKI ODKRYTE PRZEZ ARCHEOLOGÓW JUŻ W XIX WIEKU. |
Krajobraz rzeźb skalnych w 2007 roku został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
GOBUSTAŃSKIE CZŁOWIEKI WYKUTE W SKALE.W MUZEUM. |
I tak minęły 2 tygodnie w krainach dzikich i strasznych, w krainach przeludnionych i na pustkowiach. W krainach, gdzie twardo trzeba negocjować, i odpowiadać co chwilę na całkiem przyjazne pytania, w krainach, gdzie wieje gorący wiatr pustynny i zimny wiatr od morza, w krainach, gdzie nie ma gdzie schować się przed palącym słońcem, ale zawsze poczęstują Cię herbatą i daktylami :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz