piątek, 19 sierpnia 2016
złe lato
bardzo złe. a tak długo było wyczekiwane. z taką nadzieją na piękne zachody, z taką tęsknotą za beztroską i leżeniem na trawie. Przecież dwa poprzednie właśnie takie były, takie po prostu. idealne. Długo trwało zanim polubiłam wakacje, a gdy wreszcie się z latem dogadałam, zaakceptowałam ataki alergii, zaakceptowałam krótkie sukienki, zaakceptowałam to leżenie na plaży, za którym dotąd nie przepadałam i naprawdę, pierwszy raz na nie czekałam i cieszyłam się jak dziecko, że już za chwilę, już za momencik, to lato zrobiło takiego psikusa i się skończyło zanim się zorientowałam, a wszystkie piękne wieczory spędziłam w pracy. ale halo halo, toć jeszcze wakacje trwają, halo halo, za chwilę pojedziesz na urlop w nieznane, halo, halooo!!! ale zamiast czuć po lecie naładowaną bezchmurnym niebem baterię, czuję straszne zmęczenie, nie fizyczne, się wyśpię i będzie ok, takie zmęczenie z niespełnienia. z zawiedzenia. ze straconej nadziei na piegi na nosie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz