nie będzie świątecznie, kurczakowo, rzeżuchowo i jajkowo, jak wszędzie w ostatnim czasie, te wszystkie zające i barany wyłażące z lodówki już nawet, denerwują mnie bardzo, a w sklepach obłęd, jakby się świat kończył, no paranoja. Nie od dziś wiadomo przecież, że nie czuję magii świąt, żadnych, Boże Narodzenie jeszcze jako tako, ale chyba tylko ze względu na zapach choinki je lubię, ale no to też jednak dla mnie tyle o ile czas wolny, który można bezkarnie przeleniuchować i przejeść, i grzać się grzanym goździkowym winem. a Wielkanoc, hm, no nie, owszem budzi się wszystko, zielenieje, rośnie, Mchy pięknieją, dzień się robi długi, można wreszcie skoczyć rowerem gdzie się tylko zapragnie, ale stukanie się jajkami to nie jest to, na co czekałabym ze zniecierpliwieniem cały rok, naprawdę, bardziej czekam na choinkę. Pomyślicie pewnie, że jakiś ze mnie religijny ignorant i że no jak mogę tak traktować święta, no mogę, i całkiem się dobrze z tym czuję, jestem w końcu wolnym człowiekiem, a to co się dzieje wokół mnie coraz bardziej przekonuje mnie tylko, że dobrze wybrałam.
ale będzie kolorowo, a nie tylko ciągle szaro szaro i szaro i ciągle ta wieża i łuki i łuki i wieża :)
no dobrze, dobrze, szary to jednak "mój ulubiony", i wcale nie z powodu tego "fantastycznego" hitu kinowego sprzed paru tygodni <bleh>
i żeby już przy beznadziejnym poniedziałku nie zanudzać do końca, to wreszcie pojawił się skarbonkowo podróżniczy słoik. może artystycznie to szałowy nie jest, ale w końcu kiedyś będzie rozbity, więc nie może byc zbyt piękny :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz